Zaległa rzecz o Okoniu

mur

Nie ma chętnych, to ja sklecę kilka zdań o poprzednim meczu. Spotkanie z ostatnim zespołem w tabeli było dramatyczne, prowadziliśmy dwoma bramkami, później dwukrotnie przegrywaliśmy, mieliśmy piłkę meczową na zwycięstwo, ale ostatecznie zremisowaliśmy 4:4.

 

W Sapowicach nigdy nie wygraliśmy. 10 lat temu, w dniu wyborów prezydenckich, zremisowaliśmy tam 1:1 po najbardziej kuriozalnym karnym w historii Odlewu. Rywale zdobyli wówczas swój pierwszy punkt w sezonie. Niedawno zremisowaliśmy 0:0 w Pucharze Polski, ale gorzej wykonywaliśmy rzuty karne i odpadliśmy. Teraz też zakończyło się remisem.

Wiele wskazywało na to, że mecz może się nie odbyć. Wyszliśmy na rozgrzewkę 30 minut przed meczem, rywale pojawili się na niej 20 minut później, ale w skromnym, 7-osobowym składzie. Ściągnęli jeszcze dwóch zawodników „last minute” i wyszli w dziewięciu. Trzeba przyznać, że wybieganiem górowali nad nami wyraźnie. Po kwadransie grali już w dziesięciu, w drugiej połowie miał dotrzeć jedenasty, ale nie dotarł.

My graliśmy źle, szczególnie w pomocy. Nie było pressingu, bo nikt nie rzucił hasła, by podejść wyżej. Mało było rozciągania gry na boki, ogólnie – piach. W pierwszej połowie oddaliśmy zaledwie o jeden strzał więcej od przeciwników (5:4), przy czym po uderzeniach  Foresta i Larsa piłka z trudem doleciała do bramkarza. Dwie okazje miał Kaban – obie po podaniach z własnej połowy od obrońców. Dwa razy wyszedł sam na sam z bramkarzem – za pierwszym razem go minął, ale wygonił się na prawo i nie zmieścił piłki w bramce. W drugim przypadku uderzył bez mijania i prowadziliśmy 1:0.

 

Na początku drugiej połowy po rogu Gruchy Rychu w stylu „kung fu Pazdana” zdobył gola na 2:0. Wydawało się, że teraz już będzie spokojnie. Nic z tego – do piachu w pomocy doszedł piach w obronie. Niepotrzebne faule, zagrania ręką – to dawało szanse przeciwnikom po stałych fragmentach. Trudno mieć zastrzeżenia do Gigiego, choć rywale trzy gole zdobyli z dobitek. Zaskakiwał brak asekuracji piłkarzy z pola.

Na kwadrans przed końcem Okoń – wciąż grając w dziesięciu – prowadził 3:2, a w 81. minucie – 4:3. Dwa razy zdołał się jednak urwać Kabanos i dwukrotnie zdołał pokonać bramkarza rywali – w 86. minucie było więc 4:4. Dwie minuty później kolejna nieudana pułapka sapowiczan sprawiła, że trzech naszych graczy znalazło się przed ich bramkarzem. Piłkę miał Forest, dobiegł do 12 metra i strzelił w bramkarza, który niespecjalnie chciał się ruszać z linii. Trafił jednak w niego. I tak mecz zakończył się podziałem punktów – niezbyt korzystnym dla nas.

 

Sobota, 16 maja 2015, godz. 17 – boisko w Sapowicach

Okoń Sapowice – Odlew Poznań 4:4 (0:1)

0:1 – 25. minuta – Kabanos  (asysta Mariusz)

0:2 – 49. minuta – dr Ryszard – (asysta Grucha – z rogu)

1:2 – 50. minuta – Jakub Kaźmierczak

2:2 – 56. minuta – Rafał Cichy

3:2 – 75. minuta – Dawid Cichy

3:3 – 77. minuta – Kabanos (asysta: Marecki)

4:3 – 81. minuta – Dawid Cichy

4:4 – 86. minuta – Kabanos (asysta Forest)

 

Odlew: Gigi – dr Ryszard (85. Michu Trocha), Mariusz, Woytek, Bartas – Forest, Grucha (65. Marecki), Grupski (37. Czarek ŻK), Kicaj, Lars (75. Seba) – Kabanos.

Gotowy do wejścia: Mateusz.

Support: prezes, druga połowa Seby, Rana z ojcem.

Sędziowała: Monika Styperek.

 

Statystyki:

Strzały: Okoń – 19, Odlew – 12

celne: Okoń 10, Odlew – 8

zablokowane: Okoń – 2, Odlew – 1

 

faule: Okoń 7, Odlew – 17

rzuty rożne: Okoń – 1, Odlew – 6

spalone: Okoń – 2, Odlew – 7

żółte kartki: Okoń – 2, Odlew – 1

 

Nasze:

Strzały: Kabanos 7, Forest 2, Bartas 1, Lars 1, dr Rychu 1.

celne: Kabanos 4, Forest 2, dr Rychu 1, Bartas 1.

zablokowany: Kabanos 1

 

faule: Kicaj 3, Woytek 3, Czarek 2, dr Rychu 2, Grucha 2, Mariusz 1, Marecki 1, Michu Trocha 1, Kabanos 1, Forest 1.

faulowani: dr Rychu 2, Woytek 1, Grupski 1, Mariusz 1, Bartas 1, Czarek 1.

 

spalone: Kabanos 4, Lars 1, Grucha 1, Czarek 1.

żółta kartka: Czarek (1. w sezonie).

2 myśli nt. „Zaległa rzecz o Okoniu”

  1. Ja bym nie potrafił napisać relacji z tego meczu. Czegoś takiego chyba nie idzie skomentować. Matko boska! Zamiast rozdać sobie konkretne zadania, usiąść na rywalu i porządnie się zmęczyć (5 osób na ławce!), graliśmy totalny koszmar.

  2. Widać nie udźwignęliśmy psychicznie presji trybun o trzecie kolejne zwycięstwo. Muhamed Keita lubi to 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Question   Razz  Sad   Evil  Exclaim  Smile  Redface  Biggrin  Surprised  Eek   Confused   Cool  LOL   Mad   Twisted  Rolleyes   Wink  Idea  Arrow  Neutral  Cry   Mr. Green