Bez punktu w Rokietnicy

Z Rokitą przegraliśmy 2:3. Gole straciliśmy w najgorszych momentach i za każdym razem po sekwencji błędów. Bramki strzeliliśmy dwie – obie autorstwa Wąsa.

Mecz zaczął się dla nas bardzo źle. Gospodarze wbili nam kastę już szóstej minucie – po złym wybiciu i przejęciu piłki przez napastnika gospodarzy. Parę minut później uratował nas słupek. W dalszej części spotkanie było już wyrównaną walką o każdy metr nierównego i twardego jak skała boiska. W 38 minucie udało się wyrównać – i to po ładnym rozklepaniu. Bramkę strzelił Wąsu, asystował Qli. Szkoda, że była to nasza jedyna w tym meczu akcja rozegrana sensownie i po ziemi… Co gorsza, remisu nie dowieźliśmy do przerwy. W ostatniej akcji pierwszej części dostaliśmy bowiem kastę do szatni – po rogu i znów po kumulacji błędów.

Po zmianie stron gospodarze sprawili nam „prezent” w postaci czerwonej kartki dla ich gracza. A było to tak: pan od nich jeszcze w pierwszej połowie zarobił żółtko za ostre wejście w Wąsa. Z kolei w 47. minucie ten sam pan podszedł do rzutu wolnego i wykonał go bez gwizdka. Według przepisów za takie coś otrzymuje się żółtą kartkę – w tym przypadku drugą. Sędzia nie miał więc wyjścia, musiał pokazać czerwień.

Przewagi liczebnej nie było widać na boisku. Co więcej w 54 minucie straciliśmy kolejną bramkę, znów po rogu. Piłka przeszła przez całe nasze pole bramkowe, aż w końcu ich gracz uprzedził obrońcę i z bliska wpakował ją do siatki.

Od tego momentu gospodarze grali jeszcze bardziej ofiarnie. Do tego w całym meczu w świetnej dyspozycji był ich bramkarz (same pewne wyjścia w tempo). My zaś nie za bardzo mieliśmy pomysł jak nadrobić stratę bramkową. Za dużo było niedokładności, złych decyzji (np. grania po ziemi gdy trzeba było zagrać górą i odwrotnie  – pchania piłki górą gdy była możliwość gdy po ziemi), no a czasem po prostu brakowało szczęścia (jak w sytuacjach Kamila czy Mariusza).

W końcówce przycisnęliśmy. Duża w tym zasługa Foresta, który wchodząc z ławki zasiał ziarno tak nam potrzebnego optymizmu. Wyszedł z tego jeden gol, znów autorstwa Wąsa (najpierw strzał Damiana został sparowany na poprzeczkę, ale dobitka Wąsa główką była już skuteczna). Na wyrównanie nie starczyło już czasu.

Ogólnie grę Odlewu oglądało się źle. Mam wrażenie, że zagraliśmy jak przedszkolak, który nauczył się kwestii na występ przed rodzicami, ale nagle się zablokował. I można mówić „nie wstydź się”, „przecież potrafisz”, „przecież umiesz”, a on nic. Po prostu blokada i tyle.

Mi w naszych reakcjach zabrakło zwłaszcza jednej rzeczy. Tu przepraszam za słownictwo – ale po prostu piłkarskiego wkurwienia. Nie chodzi tu jednak o wkurwienie pt. wyżywam się na koledze, czy też wybielam siebie (bo ten zepsuł osiem piłek, a ja tylko pięć). Mi chodzi o taką złość, która powoduje, że człowiek po boisku porusza się z większą energią, wymusza podanie, mobilizuje innych.
W przyszłym tygodniu pauzujemy. Po drodze mamy dwa treningi. Wykorzystajmy więc te wspólne zajęcia i poćwiczmy grę po presją. Bo królem gierki może być każdy, tyle że w meczu zawsze mamy gościa na plecach i kopa w kostkę (na gierce niekoniecznie). Do tego chyba warto żeby każdy zaczął od siebie, znalazł dodatkowy wieczór np. na pobieganie po lesie, zrobienie paru interwałów, wyjście na nadprogramowe granie.
Niech ten słaby wrzesień już się skończy. Zróbmy w październiku nowe otwarcie.

Z pobocznych kwestii dotyczących meczu warto odnotować bardzo dobre sędziowanie młodego arbitra Szymona Śmiglaka (kartki rozdane jak trzeba, decyzje podejmowane w sposób zdecydowany i niemal zawsze trafnie). Mam nadzieję, że jeszcze nam posędziuje kilka spotkań zanim dadzą go do wyższych klas.

Niedziela 25 września 2016 roku, godzina 11:00, boisko w Rokietnicy
ROKITA ROKIETNICA – HKS ODLEW POZNAŃ 3:2 (2:1)
1:0 6′ sam na sam
1:1 38′ Wąsu (asysta Qlego)
2:1 45′ po rogu
3:1 54′ po rogu
3:2 88′ Wąsu (dobitka głową strzału Damiana)

Skład Odlewu:
Szafir – Tomek (46′ Maciej_S), Woytek ŻK (85′ Forest), Krzychu ŻK (35′ Mariusz), Cezary – Kicaj, Damian, Wąsu, Michau (46′ Kamil), Qli – Adrian

Gotowi do gry:
Rychu, Seba_S, Lars, Gigi

STATYSTYKI

Strzały
ROKITA 19
ODLEW 14 (Wąsu 5; Adrian, Damian i Mariusz 2; Kicaj, Kamil i Maciej_S po 1)

Celne
ROKITA 8
ODLEW 7 (Adrian, Wąsu i Damian po 2; Maciej_S po 1)

Słupki/poprzeczki
ROKITA 1
ODLEW 1

Faule
ROKITA 17
ODLEW 12 (Damian 3; Wąsu 2; Krzychu, Woytek, Adrian, Qli, Kamil, Maciej_S, Mariusz po 1)

Faulowani w Odlewie
(Wąsu 6; Kamil 3; Damian, Woytek, Kicaj po 2; Krzychu i Szafir po 1)

Rzuty rożne
ROKITA 7
ODLEW 3

Spalone
ROKITA 4
ODLEW 0

Kartki żółte
ROKITA 2
ODLEW 3 (Krzychu, Woytek, Mariusz)

Kartki czerwona
ROKITA 1 (za dwie żółte – 47′ minuta)
ODLEW 0

11 myśli nt. „Bez punktu w Rokietnicy”

  1. mecz z cyklu tych który winniśmy wygrać… ale aby wygrywać trzeba wpierw:
    1. wystrzegać się prezentów dla rywali (a te jak na złość dziś zrobiliśmy trzy, wszystkie skutkowe : 1 pechowy wykop i dwa radary przy rogach )
    2. zaatakować wytworzyć presję tym bardziej jak gramy 45 min w przewadze – wystarczył troszkę wyższy pressing w ostatnich 10 minutach i od razu dał nam 2-3 sytuacje (Kamil, Mariusz) po których mogliśmy mieć nie tylko remis…
    ale cóż Rokita trafiła 3 razy , my 2 i u nich zostały bezcenne 3 pkt z „szczytu” tabeli 😉
    ps. o boisku nie mówmy obie ekipy miały takie samo
    Dziękuje wszystkim za dzisiejszą frekwencję!

  2. 3. spróbować zacząć grać w piłkę – celnie to podsumował Larson, to granie przypomina rozmowę z przedszkolakiem, który sam z siebie mało co wydusi. Od wejścia na boisko dominuje chęć pozbycia się piłki, byle nie zrobić błędu. Może się mylę, ale bramkowa akcja w I połowie była chyba pierwszą, gdzie wymieniliśmy ze 2-3 celne podania, do adresata, a nie byle przed siebie czy laga na aut. Patrzę na kolejnych rywali – lepszych, gorszych, młodszych, starszych – bez znaczenia, w każdym meczu każdy próbuje na ile umie coś pograć – od choćby rozegrania koronki od tyłu, klepek na skrzydle do zwykłego pokazywania się do gry. Nie przypominam sobie u nas takie sytuacji, np. zgranie zboku do środka i ruch w ciemno na odegranie w tempo. Michau 100 razy apelował przy poprzednich meczach, żeby zagranie piłki nie kończyło udziału w akcji, tylko żeby za nią pójść na odegranie. Szkoda wczorajszego meczu, w przeciwieństwie do kilku wcześniejszych przeciwników ten był jak najbardziej do klepnięcia niezależnie od stanu murawy.

  3. Dodałbym jeszcze, że brakuje nam grania blisko siebie. Nie ma sensu biegać super szeroko po obu skrzydłach jednocześnie. Przesuwajmy się za piłką, dajmy kolegom 2, 3 opcje do zagrania. Bo inaczej siłą rzeczy wymuszamy paniczne pozbycie się piłki, wykop itd. Niestety mamy takie przyzwyczajenie, kolega ma piłkę a my sp… gdzieś do przodu może mi da na nos i popędzę na bramkę. A tu trzeba podejść zrobić sobie na kwadracie dziadka i z klepą wyjść dalej. Przesuwać się. Niekoniecznie błyskawicznie, nie wszyscy niestety maja na to siły. Mamy natomiast trochę techniki i głowy na karku. Tego nam nie brakuje.
    p.s dobijałem strzał Damiana przy 2 bramce

  4. Panowie, proponuję zatem nie odpuszczać najbliższego weekendu i zagrać sparing. Możemy umówić się, że z założenia nie będziemy grać długich piłek (poza „czyszczeniem” itp.). Przy czym bez pretensji, że ktoś źle podał albo stracił piłkę. Bo inaczej pojawia się presja i paniczne pozbywanie się piłki, o którym wspominał Wąs.
    Jeśli trener i prezes są na tak, to chętnie podejmę się organizacji sparingu.
    PS. Chciałbym jeszcze pochwalić Gigiego i podziękować mu za bardzo koleżeńską postawę w niedzielę.

  5. Tabela Nie wyglada dobrze, Ale też pokazuje że jeśli dwa trzy razy zapunktujemy znajdziemy się w jej środku. Stać nas na to. Walczymy, asekurujmy się, podpowiadamy sobie. Bądźmy kumplami na boisku nie tylko w czasie grilla czy rozgrzewki. Kumplowi zawsze się pomaga a czasami zap… za niego. Ale podawanie warunkiem że kumpel też walczy a nie spaceruje. Grajamy bliżej siebie nie tylko dosłownie. Nie ma grajka który przedrybluje na 2 metrach 3 chłopów! !!
    @pat. Po to właśnie te bramki strzeliłem ;). Dobra decyzja

  6. Moglibyśmy zmienić stroje na bardziej optymistyczne kolory. Od czegoś nowego można zacząć 😀 w tych to już się na murawę nie chce wychodzić 😉 😉 🙁

  7. „W ostatniej akcji pierwszej części dostaliśmy bowiem kastę do szatni – po rogu i znów po kumulacji błędów” – nie zgodzę się z tym twierdzeniem. Po prostu Pan mi uciekł, piłka go trafiła (bo o strzale ciężko mówić) i wpadła do bramki. Chyba że mówimy o kumulacji moich błędów…

    A tak na poważnie to wydaje mi się że sami na siebie taką presję wywieramy. Szczególnie jest to widoczne w momencie gdy brakuje już sił żeby jednocześnie pilnować swojej pozycji i próbować zaasekurować kolegę.

  8. @Cezary – nie lubię rozdrabniania błędów na konkretne osoby, no ale wywołałeś temat, więc odpisuję. Gol padł z rzutu rożnego, więc: 1) przejście piłki z rożnego przez pole karne – dopuszczenie do tego to błąd, który rozkłada się na kilka osób; 2) pozwolenie na oddanie strzału-lobika głową przez atakującego – to błąd głównie kryjącego; 3) nieobronienie tego lobika – tu również parę osób mogło i powinno zachować się lepiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Question   Razz  Sad   Evil  Exclaim  Smile  Redface  Biggrin  Surprised  Eek   Confused   Cool  LOL   Mad   Twisted  Rolleyes   Wink  Idea  Arrow  Neutral  Cry   Mr. Green