Dość długo czekaliśmy na ten mecz. Ostatni raz graliśmy jeszcze we wrześniu i trzeba powiedzieć, że zeszły miesiąc nie był specjalnie wybitny w naszym wykonaniu. Jeden remis z Arką i seria wysokich porażek nie napawały optymizmem. Z nadejściem października obiecaliśmy sobie, że sytuacja zmieni się diametralnie. Pierwszy weekend musieliśmy jednak pauzować ze względu na możliwe powołania do kadry nieparzystą liczbę zespołów w naszej grupie. Gdy więc nadszedł oczekiwany 9 października ruszyliśmy na Cytadelę jak wygłodniałe szakale. Za rywala mieliśmy LZS Otorowo – ekipę z pierwszej połówki tabeli. O ich poziomie niech świadczy chociażby fakt, że potrafili prowadzić w meczu z Tarnovią II Tarnowo 2:0 (ostatecznie przegrali 2:4). Ba, udało im się nawet strzelić bramkę rezerwom Lecha w Pucharze Polski! To wszystko musiało zatem budzić respekt.
My byliśmy jednak skupieni na sobie. Trener postanowił zagrać odważnie i wystawił skład z dwójką napastników. Byli nimi Adrian i Forest, choć w pierwotnym zamyśle Macieja miał wystąpić Kamil, któremu jednak spłatała figla komunikacja podmiejska i na zawody nie dotarł. Mało brakowało, a i reszta zespołu mogłaby nie przystąpić do nich, a to z tej przyczyny, że – jak się okazało podczas wyprowadzania zespołów na murawę – mieliśmy getry w identycznym kolorze, jak goście. Cóż, może nie zawsze mamy na stanie rękawice bramkarskie, ale akurat getrów ci u nas dostatek. Lars udał się do kantorka i po chwili wrócił z paczką śnieżnobiałych skarpet piłkarskich. Biel rzeczywiście biła po oczach. Spoglądając zazdrośnie na swoich przebierających się kolegów, ci z ławki rezerwowych szemrali coś o pierwszokomunijnych dziewczętach i nucili kawałki z Moulin Rouge. Ale to tylko tak dla zgrywu, bo gdy w końcu zrobiliśmy kółko do okrzyku i Qli zapytał „Kto wygra mecz?”, to wiadomo było, że na boisko wybiegnie mocno naładowana odlewowa husaria.
Od samego początku wyglądaliśmy w tym meczu lepiej od przeciwnika. I to nie tylko ze względu na te ładne getry. Rzadko bywa na przykład, żebyśmy w pierwszych piętnastu minutach mieli dwa rogi, a rywal żadnego. Dobre zawody rozgrywali nasi nowi koledzy Sebastian i Tomek. Cała drużyna zresztą wyglądała solidnie. W 31. minucie przeprowadziliśmy najgroźniejszą akcję pierwszej połowy – Wąsu uderzył z dwudziestu metrów w poprzeczkę, a głową próbował dobijać Adrian. Tym razem jednak jeszcze się nie udało.
Druga połowa w przebiegu właściwie podobna była do pierwszej. W dalszym ciągu rozgrywaliśmy niezłe spotkanie. Praktycznie obywało się bez głupich strat. Od 53. minuty pojawił się na boisku Pele, który miał za zadanie łatanie dziur w środkowej części placu. Swoich szans szukali także rywale, którzy jeszcze w 51. minucie skopiowali wyczyn Wąsa i również popisali się strzałem w poprzeczkę. Ale w niedzielę szczęście było po naszej stronie. Skoro otorowianie nie mogli nic ukłuć, to ukłuliśmy my, a konkretnie Wąs. W 76. minucie dostał podanie „palce lizać” od Qlego i znalazł się w sytuacji jeden na jeden z bramkarzem, którą po profesorsku wykończył.
Do końca meczu wynik nie uległ zmianie, ale bardzo niewiele do tego brakowało. Już w doliczonym czasie gry Woytek zagrał ręką przed polem karnym i rzut wolny wykonywali goście. Strzał sparował Szafir, ale do dobitki dobiegło aż czterech graczy LZS-u. Nasz golkiper wyszedł zwycięsko z tej beznadziejnej sytuacji, ale przypłacił to przyjęciem strzału na twarz. Ta bohaterska obrona Szafira już teraz spokojnie może kandydować na interwencję rundy.
A więc zwycięstwo. Gdyby do kogoś to nie docierało, na wszelki wypadek po meczu ponownie zrobiliśmy kółko, a Qli raz jeszcze zapytał „Kto wygrał mecz?” Odlew! Wreszcie!
(pomeczowa fotka; biel bije nie tylko od getrów ale też tamponów w nosie Szafira)
[Rychu]
Niedziela, 9 października 2016, godz. 10:00, Cytadela
HKS Odlew Poznań – LZS Otorowo 1:0 (0:0)
1:0 76 min. Wąsu
Skład Odlewu:
Szafir – Rafał (72. Karol), Mariusz, Woytek, Sławek – Wąs, Qli, Seba S., Tomek (53. Pele) – Forest (60. Krzychu), Adrian (86. Rychu)
Gotowy do gry: Lars
Support: Piotrek Matyjasik
STATYSTYKI
Strzały
ODLEW: 18 (Qli, Wąsu 4; Seba, Adrian, Krzychu, Pele 2; Mariusz, Tomek 1)
LZS: 7
Strzały celne:
ODLEW 13 (Qli 4; Wąsu, Adrian, Pele 2; Seba, Tomek, Mariusz)
LZS 5
Faule:
ODLEW 13 (Wąsu 5; Woytek, Rafał po 3; Forest, Krzychu po 1)
LZS 9
Faulowani w Odlewie:
Tomek, Pele, Wąsu 2; Sławek, Fori, Szafir po 1.
Rzuty rożne
ODLEW 4
LZS 4
Spalone
ODLEW 3 (Adrian, Fori, Wąs)
LZS 1
Kartki żółte
ODLEW 1 (Qli)
LZS 3
Trudna do oceny jest żółta kartka Qlego.
Z jednej strony to kartka za pysk, a tego nie lubimy – i takie kartki zawodnik opłaca sobie sam. Natomiast tu sytuacja jest o tyle szczególna, że było to zarazem przerwanie korzystnej akcji, bowiem w momencie gdy sędzia odgwizdała niesportowe zachowanie Qlego najlepszy zawodnik od nich – z nr 11 – miał piłkę na papciu na 20 metrze 😉
Chyba jednak nie ma większej kontrowersji – kartka typowo za pysk bo pani sędzia niestety pogubiła się w drugiej połowie i nie gwizdnęła 2-3 ewidentnych sytuacji z rzędu, co kosztowało nas stratę korzystnej akcji i mogło narazić na kontrę. No to się uniosłem, a że z perspektywy czasu pewnie powinienem jednak zachować się bardziej po gentelmańsku, to płatność biorę na siebie.
A co do meczu, to wg mnie dużo dało ustawienie z 2 napastnikami i odgęszczenie środka – wprawdzie mieliśmy z Wąsem zdecydowanie więcej biegania, ale w połączeniu z aktywnymi skrzydłami takie granie dało znacznie więcej opcji do gry z przodu. Myślę, że to dobra koncepcja na czekające nas do końca rundy mecze z ekipami, które potencjalnie są w zasięgu i nie trzeba grać wszystkiego na dzidę do samotnego napastnika. Druga rzecz to powiedzenie wszystkiego co istotne w szatni przed meczem, kiedy wszyscy są na miejscu i nie ma rozgardiaszu jak przy ławce zaraz przed graniem. To są te detale jak mawia Tomasz Hajto, a dzięki temu można z czystym sumieniem powiedzieć, że zrealizowaliśmy przedmeczowe założenia nakreślone przez trenera 😉 Terminarz do końca rundy wygląda nieźle, z taką grą i zaangażowaniem naprawdę można jeszcze fajne tę rundę zamknąć.
GRATULACJE!!!
Warto też zwrócić uwagę na statystyki, przewaga nad rywalem zarówno w strzałach jak i faulach- to cieszy!