Dużo czasu by mi zajęło poszukanie sytuacji, w której przegrywaliśmy na wyjeździe 0:2 i potrafiliśmy to spotkanie wygrać. Możliwe, że kiedyś tego spróbuję, ale wątpię, bym taki przypadek znalazł. Podobnie jak w meczach domowych. A jednak stało się – LKS Lipa jechał z nami po całości, a my zdołaliśmy się pozbierać. I wygrać 3:2.
Cuda się zdarzają, ale w naszych meczach raczej rzadko. Sam fakt wygrania w Lipie jakimś tam wielkim wydarzeniem nie jest, bo to boisko leży nam jak żadne inne – jeszcze tam nigdy nie przegraliśmy, obecny bilans to trzy zwycięstwa i remis. Tyle że sam fakt podniesienie się w naszym wypadku ze stanu 0:2 to już jest coś niesamowitego. A było bardzo źle, nie tylko wynikowo!
Boisko w Lipie jest obecnie chyba najładniejsze w całej grupie naszej B-klasy – naprawdę wielki szacunek dla ludzi, którzy o to dbają. Wiosną będzie szersze o sześć metrów, a to już by raczej naszym atutem nie było. Teraz nawet na stosunkowo wąskim boisku w naszym zespole zadomowił się zawodnik Stojanow. Nie było ruchu, nie było jakiejś szerszej koncepcji, były za to wzajemne uwagi kto ma gdzie biegać i kogo kryć. Zaradził temu trener, który w przerwie pozwolił dwóm naszym panom doktorom dokończyć dyskusję na ławce 🙂
Niemniej w 30. minucie przegrywaliśmy 0:2. Już w 5. minucie błąd z boku boiska popełnił Forest, poszła kontra i było 0:1. Drugi gol padł po rzucie rożnym – zabrakło krycia w dwóch przypadkach, a lipieński Neymar nie miał problemu ze strzałem z może czterech metrów.
Naszych ofensywnych zapędów nie było zbyt wiele. Jedną z nielicznych ładnych akcji strzałem zakończył Forest, ale był tuż za szesnastką, a uderzenie było z gatunku tych niezbyt udanych. Gdy kończyła się 45. minuta, faulowany przy linii bocznej był Wąsu. W takiej sytuacji grę się kontynuuje do końca akcji, a po wrzutce piłka odbiła się od Krzycha, spadła na Foresta, a tan w dość zaskakujących okolicznościach strzelił kontaktowego gola. Raczej na tę bramkę w pierwszej połowie nie zasłużyliśmy.
Druga była dużo, dużo lepsza w naszym wykonaniu. Przede wszystkim skuteczniej walczyliśmy w środkowej strefie, lepiej wychodziły zagrania na małej przestrzeni, a i defensywa nie popełniała już takich wielbłądów. Szafir nie miał wielu interwencji, nie musiał pokazywać swojego geniuszu w sytuacjach sam na sam, bo tych nie było. No dobra, były dwa groźne wejścia z boku pola karnego, przy których zabrakło jednak dobrego wykończenia, a raz rywala tuż przed polem karnym wyciął Rafał, słusznie zbierając zresztą żółtą kartkę, taką z gatunku tych „pomarańczowych”. My za to już kilka minut po przerwie zaprezentowaliśmy kapitalną akcję z kilkoma podaniami, po której sytuację strzelecką miał Adrian. Tym razem nie trafił, ale za to w 63. minucie się nie pomylił. Po prostopadłym zagraniu Krzysztofa idealnie wybiegł zza obrony i świetną podcinką przelobował bramkarza Lipy.
Od tego momentu gospodarze jeszcze żwawiej zaatakowali, ale niewiele z tego wynikało. Jak to powiedział po meczu kierownik czy prezes Lipy: „nie byliśmy gorsi, ale graliśmy mniej inteligentnie”. My się skutecznie broniliśmy, a do ataku nie przesuwaliśmy całego zespołu. Nie było potrzeby, co potwierdziła sytuacja z 85. minuty. Wystarczył pressing trzech, czterech graczy i obrońca LKS wybił piłkę przed siebie. Gdzieś na 40. metrze od bramki przejął ją Wąsu, trochę podciągnął i z daleka uderzył. To był gol-marzenie – piłka leciała, leciała, a na końcu zaczęła opadać – idealnie w okienko. Coś jak gol Bartka Majchrzaka kiedyś w Działyniu. Do końca meczu zdołaliśmy już utrzymać to prowadzenie, blokując dwa groźne uderzenia rywali, którzy atakowali już całym zespołem.
Wygraliśmy więc drugi mecz w tym sezonie, a szanse na kolejne zwycięstwa są jeszcze cztery. Naprawdę możemy tę rundę zakończyć z dorobkiem dwucyfrowym – i to przekraczając magiczne do niedawna 10 punktów!
Niedziela, 16.10.2016, godz. 13 – boisko w Lipie
LKS Lipa – Odlew Poznań 2:3 (2:1)
1:0 – 5. minuta
2:0 – 30. minuta (po rogu)
2:1 – 45. minuta + 1 – Forest (po „zagraniu” Krzycha)
2:2 – 63. minuta – Adrian (asysta Krzycha)
2:3 – 85. minuta – Wąs (bez asysty)
Odlew: Szafir – dr Ryszard (46. Pele), Mariusz, Woytek ŻK, Rafał ŻK – Forest (62. Grucha), Krzychu ŻK, Wąsu, dr Larson (46. Grupski) – Michau (88. Mati), Adrian ŻK.
Statystyki:
Strzały: Lipa – 22, Odlew – 11
celne: Lipa – 9, Odlew – 7
zablokowane: Lipa 4, Odlew – 0.
Faule: Lipa – 12, Odlew – 19
Rzuty rożne: Lipa – 6, Odlew – 1
Spalone: Lipa – 4, Odlew – 4
Żółte kartki: Lipa – 0, Odlew – 4
Nasze:
Strzały: Forest 2, Wąsu 2, Michau 2, Adrian 2, Mariusz 1, Rafał 1, Pele 1.
Celne: Wąsu 2, Forest 1, Michau 1, Rafał 1, Pele 1, Adrian 1.
Faule: Adrian 5, Wąsu 3, Rafał 3, Krzychu 3, Woytek 2, Forest 1, Pele 1, Mati 1.
Faulowani: Wąsu 3, Michau 3, Forest 2, Adrian 1, dr Rychu 1, Pele 1, Rafał 1.
Spalone: Adrian 2, Wąsu 1, Grucha 1.
Żółte kartki: Krzychu (3. w sezonie, za faul), Woytek (2., faul), Rafał (1., faul), Adrianj (1., pysk).
Kolejny raz wygraliśmy w statystyce fauli! To moja ulubiona pozycja w statach i znowu dała nam zwycięstwo.
Także wiecie, co jutro będziemy ćwiczyli na treningu 😮
Dobre ustawienie. Bardzo solidna i agresywna obrona. To był klucz do ostatnich zwycięstw. Defensywa gra na wysokim poziomie to można z przodu trochę pograć piłką.
Swoją drogą niezły kontrast – 2 ostatnie mecze to 2 stracone gole przy bodaj 21 w 3 wcześniejszych.
@ Maciej a jeszcze nie doliczone (odgwizdane) 1 – 2 moje faule 😀
Nie no, jak prezes się wziął za faulowanie to ewidentnie idzie nowe! 🙂
tak zwana dobra zmiana 😆
Dodałbym jeszcze, że pan prezes wdał się w „młodzieżowe” dyskusje z rywalem w czarnej czapce młodszym od swego syna 🙂
Dodam jeszcze iż wiek strzelców bramek przekroczył 100 lat 🙂 ( strzelało trzech w tym Adrian 18 lat i dwóch pamiętających olimpiadę w Moskwie ) 😀
A tak na poważnie to dobrze że w ostatnich meczach obrona i pressing zaczyna się od napastników.
W sumie prawie 102 lata!
Można powiedzieć, że w ofensywie zagraliśmy jak czołg jakiś ;)…
Ktoś mi zapisał strzał w tym meczu. Chyba z litości, bo na połowie rywala byłem może ze trzy razy i nie miałem w tym czasie okazji do oddania strzału. Czego to się nie robi dla drużyny. D-FENCE!