Derby na sześć do tyłu

Taki Otusz nie zdarza się co tydzień. Naładowani zeszłotygodniową wygraną podeszliśmy do starcia z rywalem, który pierwsze spotkanie trochę zawalił. I na nas się odkuł. Wynik 6:0 dla Poznań FC oddaje sytuację z boiska.

Można powiedzieć, że gdyby rywale mieli mniej szczęście, to by się skończyło na 3:0, bo jedna piłka by nie przeszła pod brzuchem bramkarza, jedna z 25 metrów nie poszła w okienko, a jedna po pięknym ścięciu z prawego skrzydła do środka i strzale z lewej nogi z szesnastki nie wpadła idealnie przy słupku. A gdyby mieli więcej szczęścia, to by się na koniec zakręciło około dziewiątki, bo przecież już w drugiej minucie uratował na słupek, a później trzy sytuacje sam na sam nie zakończyły się golami. Do tego masa strzałów PFC z dystansu i ogólnie bardzo dobre wrażenie tej drużyny.

 

Nie byliśmy w stanie nic na to poradzić. Można powiedzieć, że byliśmy o tempo lub dwa wolniejsi. Że nie podjęliśmy walki? To akurat nie, choć może część mogła powalczyć bardziej. Serca nie brakowało, brakowało płuc. Jednak młodość ma swoje atuty, a u nas tej młodości tym razem brakowało w środkowej strefie, gdzie mecz się rozstrzygał.

Zatem w 2. minucie uratował nas słupek, w 8. było 0:1 (strzał z woleja po wrzutce, u nas jeden ze środkowych pomocników nie wrócił, bodaj Grucha), a po chwili mogło być 0:2. Po rajdzie piłkarz PFC nie trafił z bliska. Cała pierwsza połowa to okres dominacji rywala, wielkiej dominacji. Na 2:0 trafili nas w 38. minucie, po akcji z lewej strony, odegraniu piłki z końcowej linii i strzale piętą. I właśnie chwilę później mieliśmy swoją okazję, gdy akcję w środkowej strefie rozpoczął Adrian, minął rywala, coś tam jeszcze było po drodze, a na koniec Mariusz wyszedł na czystą pozycję. Ze zbyt lekkim uderzeniem bramkarz nie miał jednak problemów. A gdy dostaliśmy trzeciego gonga – minutę później – z jednym tego dnia błędem debiutującego w naszym szeregach bramkarza Kamila (piłka niezbyt mocno uderzona przeleciała pod brzuchem), mecz był ostatecznie rozstrzygnięty.

 

Druga połowa to wciąż przewaga PFC, choć nieco mniejsza, także ciut lepsze rozegranie u nas, bo wejście Krzycha poprawiło drugą linię. Wszystkie trzy bramki stracone po przerwie były piękne, a ta na 0:5 – kosmiczna. Strzał z 25 metrów prawie w widły – światowy gol. Przegraliśmy więc 0:6, ale nie ma co rozdzielać szat. Pamiętam sezony, że np. ze Złotymi przegrywaliśmy 0:7, a rewanż… wygrywaliśmy lub remisowaliśmy. Zatem – postaramy się odkuć wiosną.

 

Aha, był obserwator. Miły pan oceniającego młodego sędziego. Arbiter główny z Grodziska, lat 19, gwizdał po raz drugi w życiu seniorom. Duży potencjał, dobre wyczucie prawie w każdej sytuacji. Nie rozdawał kartek na lewo i prawo, nie słuchał okrzyków – często trochę głupkowatych – z boku. Naprawdę dobre zawody.

 

Niedziela, 3 września 2017, godz. 10 – Cytadela

Odlew Poznań – Poznań FC 0:6 (0:3)

0:1 – 8. minuta

0:2 – 38. minuta

0:3 – 43. minuta

0:4 – 60. minuta

0:5 – 71. minuta

0:6 – 78. minuta

Wszystkie gole z gry

 

Odlew: Kamil_S – Czarek, Szymon ŻK, Patryk ŻK, Woytek – Sławek, Grucha (46. Krzychu), Mariusz (80. Grupski), Wąsu (77. Gigi), Adrian – Kuba (70. Adam).

Sędziował Maciej Cybal (Grodzisk Wlkp.)
Asystenci: Łukasz Słoma (Poznań), Błażej Robakowski (Września). Obserwator: Piotr Stachowski (Poznań).

 

Statystyki:

Strzały: Odlew – 3, PFC – 25

celne: Odlew – 1, PFC – 11

zablokowane: Odlew – 0, PFC – 2

 

Faule: Odlew – 13, PFC – 11

Rzuty rożne: Odlew – 0, PFC – 6

Spalone: Odlew – 0, PFC – 4

żółte kartki: Odlew – 2, PFC – 0

 

Nasze:

Strzały: Mariusz, Woytek, Gigi po 1

celny: Mariusz 1

 

Faule: Patryk 5, Adrian 2, Mariusz 2, Kuba 2, Szymon 1, Wąsu 1.

Faulowani: Sławek 6, Szymon 2, Wąsu 2, Kuba 1.

Żółte kartki: Patryk (faul, 1. w sezonie), Szymon (faul, 1. w sezonie)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Question   Razz  Sad   Evil  Exclaim  Smile  Redface  Biggrin  Surprised  Eek   Confused   Cool  LOL   Mad   Twisted  Rolleyes   Wink  Idea  Arrow  Neutral  Cry   Mr. Green