Mecz jak cała runda. Przegrywamy z Lotnikiem

odlew-lotnikDo Lotnika na ich świetnie przygotowaną murawę po renowacji pojechaliśmy (co ostatnio jest regułą) pełnym protokołem. Treneiro postawił tego dnia na rutynę z przodu i młodość w defensywie. Potem młodzież miała zostać wypuszczona z ławki i jeszcze podbić tempo gry w ofensywie. Plan był dobry, ale wykonanie już niekoniecznie.

Pod nieobecność Bizona, którego kontuzja (rozbita głowa w ostatnim meczu) wyklucza z gry do końca rundy, na szpicy zagrał Pele. Skrzydła oddane zostały Grupskiemu i Qlemu, a środek pola Mariuszowi (dla którego była to podróż sentymentalna), Rychowi i Krzyśkowi. Na ławce z kolei w blokach grzali się młodzi skrzydłowi Arek i Marcin.

Nasza gra w pierwszej połowie wyglądała dość solidnie. Same zawody nie były może porywające, ale przez długi czas graliśmy tak, jak sobie założyliśmy – ciasno, z zaangażowaniem i bez ceregieli do przodu. W ofensywie mnóstwo krwi obrońcom Lotnika napsuł Pele. W 15. minucie miał zresztą świetną okazję, bo mimo asysty dwóch obrońców i wyjścia kaściarza zdołał strzelić lobem, a sytuację dopiero na samej linii bramkowej wyjaśnił ich stoper.
W ogóle to w pierwszej połowie w strzałach było 11:5 dla nas. Groźnych sytuacji też mieliśmy więcej: była okazja Rycha po stałym fragmencie, wolny Mariusza tuż obok słupka, czy strzał Qlego po krótkim słupku. Cóż jednak z tego, skoro jak zwykle pod własną bramką odwaliliśmy numery, po których gospodarze bezproblemowo odskoczyli na dwa gole. Najpierw w 32. minucie karny sprokurowany z niczego i pierwsza kasta dla Lotnika. Sześć minut później – klasyka tej rundy – czyli odpuszczone krycia przy stałym fragmencie (wolnym) i podwyższenie gospodarzy. Na pocieszenie w kontakt weszliśmy tuż przed przerwą, kiedy najpierw Krzysiek walnął z bliska w kaściarza, ale parę sekund później w zamieszaniu poprawka Pelego była skuteczna.
Ogólnie więc mimo dość sensownej gry i wykreowania większej ilości szans do szatni schodziliśmy z wynikiem 1:2.

W przerwie dokonaliśmy korekty ustawienia – przeszliśmy na grę czwórką w środku i dwójką w ataku. Optymizmu i werwy starczyło na około kwadrans. Następnie zaś im bliżej końca meczu tym więcej z „gonienia wyniku” było zagrożenia pod naszą bramką po kontrach Lotnika…
Wpuszczenie sześciu ludzi z ławki nie zmieniło obrazu postępującej korozji. Natomiast pamiętajmy, że zwłaszcza w tym sezonie nie jest łatwo być w Odlewie rezerwowym  To był nasz 12 mecz, a poza 3 wyjątkami (czyli meczami z outsiderami z Jadwiżańskiego i Strzeszyna, a także dobrym meczem z Owieczkami ) z ławki wchodzi się by „gonić wynik”…  W pozostałych spotkaniach – tak jak i z teraz z Lotnikiem – zawsze pękaliśmy przed przerwą lub tuż po niej i trzeba było niwelować stratę. Zatem w naszym klubie rezerwowy z zasady nie wchodzi na utrzymanie wyniku, lecz po to by „nadrabiać”.
Przy czym żeby jeszcze rywale w tej kluczowej pierwszej godzinie meczu strzelali jakieś spektakularne gole. Ja z tej rundy nie pamiętam żadnego szczególnie ładnego – wszystkie były konsekwencją nagromadzenia naszych, najczęściej prostych błędów: straty w groźnej strefie, złego krycia, zgubienie krycia, kompletnego braku krycia. Do wyboru.
Na błędach nie uczymy się w ogóle, czego najlepszym dowodem są dwie pierwsze stracone kasty tej niedzieli.

Wracając do samego spotkania z Lotnikiem to z naszej strony o ostatnich 30 minutach meczu można powiedzieć tyle, że się odbyły. Bramkę na 1:3 straciliśmy w 64. minucie.  Potem kilka razy ratował nas Szafir. Do końcówki i strzału Qlego nie stworzyliśmy większego zagrożenia. Po drodze w 80. minucie z czerwienią wyleciał ich napastnik, ale nawet w dziesięciu gospodarze wkulali nam w końcówce bramkę na 1:4. Oni jakoś potrafili „zamknąć budzik” i gnać na maksa po skrzydle, a jak trzeba było, to przerwać faulem nasze akcje. My biegaliśmy raczej jednostajnie, a fauli w drugiej połowie odnotowaliśmy raptem kilka (do tego brak faulu któregokolwiek rezerwowego).

W efekcie znowu wracamy z wyjazdu bez punktów. Po kolejnej eskapadzie zostaje tylko wspomnienie „dobrego wrażenia” z pierwszej odsłony i zawiedzionej nadziei, że pełna ławka nie była w stanie odmienić losów meczu.
Boli przy tym, że miejsce gry nie ma znaczenia. Gułtowy, Kiszkowo, Plewiska czy Lotnik –  to jest cały czas ten sam zły mecz. Trwa on już 360 minut. Dzień świstaka normalnie. Ten sam poziom niekonsekwencji, przez który rywal strzela kastę, która następnie „niesie” go już końca meczu. Równocześnie pojawia się wysoki pułap frustracji, która w dużej mierze wynika całej tej niekonsekwencji i złych wyborów. Do tego dochodzi brak wiary – i koło się zamyka. Już któryś raz z rzędu ostatnie 20 minut wyglądamy jak pogrążeni we wspólnej modlitwie pod hasłem „niech to już się skończy”.

Co tu duża gadać. Zamiast grać normalnie prostą piłkę, to odwalamy na dużym boisku jakiś „Piękny umysł”. Miliard kalkulacji. Świecące liczby przed oczami. Czy ma sens pójście w ciemno w ich obrońcę? Nie, nie ma, przecież na pewno wyczyści. Czy ma sens wbiegnięcie w ciemno z wolnego? Nie, po co, to się nie uda. Czy jest sens zapressować ich obrońcę? Nie, po co, przecież jest 1:3 czy tam 1:4. Czy jest sens wybiec na wolne pole? Nie, po co, przecież i tak mi nie podadzą.
Gramy jakby to był taki prehistoryczny teleturniej „Va banque”, gdzie nie można było udzielić odpowiedzi wprost, tylko trzeba było ją zadać w formie pytania. No to my zamiast wpierdzielić się w ich gracza (świetnie to robił Pele w pierwszej połowie) to zadajemy pytania: „Czy mógłbym wejść ostrzej w ich obrońcę?”. Zamiast celnie przypieprzyć na bramkę to pytaliśmy: „Czy mógłbym uderzyć celnie z daleka?”. Zamiast wyjść dynamicznie na wolną przestrzeń to kminimy: „Czy w ogóle opłaca się pokazywać na pozycji?”. Zamiast najść na lecącą z góry piłki to pytamy: „Czy mógłbym wyskoczyć do główki?”. Zamiast wejść w ciemno na piłkę z wolnego zostajemy w blokach. „Czy w ogóle warto wbiegać na dzika po piłkę?” itp. itd.
Jak widać nawet B-klasa dość brutalnie weryfikuje „gdybaczy”, w których zamieniamy się gdzieś około 30 minuty meczu. Dowodem na to, że również dziewiąty poziom rozgrywkowy potrafi ściągnąć marzyciela na ziemię jest ta piekielnie słaba punktowo runda. A dzisiejszy mecz z Lotnikiem to w ogóle miniatura tego sezonu. Taki sam scenariusz jak na czterech ostatnich – również bezpunktowych –  wyjazdach.

Sobota 27 października 2018 roku, godz. 15:00, boisko na Głuszynie
LOTNIK POZNAŃ – HKS ODLEW POZNAŃ 4:1 (2:1)
1:0 32′ z karnego (faulował Rychu)
2:0 38′ po wolnym
2:1 44′ Pele (dobitka strzału Krzyśka)
3:1 64′ po akcji skrzydłem
4:1 86′ po akcji skrzydłem

Skład Odlewu:
Szafir – ŁukaszW, Szymon, Rogacz (78′ Mati), ŁukaszK – Grupski (46′ Arek), Rychu (46′ Marcin), Krzysiek (78′ MarcinO), Mariusz (65′ Saviola), Qli – Pele (65′ Smoła).

Gotowy do gry:
Lars

STATYSTYKI

STRZAŁY
Lotnik 17
Odlew 16 (Qli 4; Krzysiek, Mariusz, Pele po 3; Szymon, Rychu i Saviola po 1)

CELNE
Lotnik 10
Odlew 6 (Pele, Qli i Krzysiek po 2)

FAULE
Lotnik 19
Odlew 10 (Pele, ŁukaszW, Krzysiek, Mariusz po 2; Qli i Rychu po 1)

Faulowani w Odlewie:
Grupski i Marcin po 3; Qli, Pele, ŁukaszK, Krzysiek po 2; Rychu, Marcin, Szafir, Rogacz, ŁukaszW po 1)

ROŻNE
Lotnik 3
Odlew 3

SPALONE
Lotnik 6
Odlew 1

SŁUPKI/POPRZECZKI
Lotnik 1
Odlew 0

Kartki żółte
Lotnik 2 (ten sam gość za pysk)
Odlew 0

Czerwień
Lotnik 1 (80′ za dwie żółte)
Odlew 0

9 myśli nt. „Mecz jak cała runda. Przegrywamy z Lotnikiem”

  1. W kwestii plusów na pewno nalezy pochwalić naszych jubilatów. Łukasz W i Pele zagrali naprawdę dobre zawody.

    Słuszna uwaga z tym gdybaniem, już poprzedni mecz pokazał ile różnicy robi gra bez kalkulacji. Za dużo i za długo myślimy na boisku.

  2. Analiza dłuższa niż Nawałki po MŚ, ( przeczytać w przerwie Gran Derbi… bezcenne) i jak widać autorowi również zmienia się optyka postrzegania gry w B klasie. 😜Powodzenia Panowie i jeszcze raz gratulacje dla Pelego 👍

  3. @Fori – i to wszystko można poczytać zupełnie za darmo 🙂
    Ja po meczu sobie pomyślałem, że szkoda, że Pele (stówa!) i Bizon w tej rundzie się rozminęli, bo tworzyliby świetny duet napastników.

  4. 😂To w końcu Ty tam dowodzisz czy Treneiro, czy może model Szwedzki Tomas Söderberg i Lars Lagerbäck 😂😂

  5. @Forest – I nie dowodzę, i nie jak dwaj Szwedzi, ani chyba też nie aż tak jak Ulatowski przy Michniewiczu podczas pracy w Lechu.
    W protokole wpisuję się jako „asystent trenera”. Myślę, że to dość dobrze oddaje moją rolę w ostatnim roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Question   Razz  Sad   Evil  Exclaim  Smile  Redface  Biggrin  Surprised  Eek   Confused   Cool  LOL   Mad   Twisted  Rolleyes   Wink  Idea  Arrow  Neutral  Cry   Mr. Green