Jesteśmy klubem kompletnym, czyli mamy swoją aferę (relacja Rycha z meczu z Mosiną)

Uświadomiłem sobie ostatnio dość oczywistą rzecz. Mianowicie w B-klasowych klubach afera alkoholowa jest tak naprawdę niemożliwa. Po prostu nie ma szans, żeby jakiekolwiek chlanie przed meczem urosło do rangi afery. B-klasowi piłkarze z politowaniem czytają wiadomości o jakichś tam aferach „lwowskich”czy „samolotowych” w kadrze reprezentacji.

Co z tego, że kiedyś Józef Młynarczyk przyszedł na bani na zbiórkę przed meczem z Maltą? Wielkie mi halo. Przecież przed meczem był jeszcze lot samolotem i nocka w hotelu… Piłkarz B-klasowy nigdy tego nie zrozumie. Ostatnio przed meczem z Arką do barakoszatni wszedł Zielony i oznajmił: „Panowie, chleję od dwóch dni. W każdej chwili mogę zwymiotować. Z góry wszystkich serdecznie przepraszam”. Świadectwo Zielonego zostało przyjęte przez kolegów ze zrozumieniem. Nikomu do głowy nie przyszło, żeby piętnować taką postawę. Zielony został otoczony troską i rodzinnym ciepłem. Miał pierwszeństwo do wody… A pamiętacie, jak na zgrupowaniu w Łagowie krzyknęliśmy sobie w kółku przed meczem „kto wygra mecz” i prawie nas to pozabijało? Ech, takich historii mamy w Odlewie całe archiwa. Przychodzenie na mecze prosto z cudzych ogródków działkowych, zagadkowa małomówność i wiele mówiące tępe spojrzenie w szatni… Wszystko to znamy. I nikt do nikogo nie ma o to pretensji. To część naszej zabawy, która zwie się B-klasa. Tutaj nikt nie zapyta podejrzliwie: „Dlaczego przyjechałeś na mecz autobusem? Czy masz ku temu jakieś poważne powody?” W większości B-klasowych klubów, jeśli nie cierpią akurat na mocarstwowe urojenia, jest podobnie. Przypomina mi się rozbrajająca szczerość jednego z grajków, gdy na moje skrzywienie nosa przy kryciu odpowiedział: „Sorry, schodzi ze mnie”. Taki jest urok B-klasy i pewnie długo nic tego nie zmieni.

Co więc może spowodować aferę w B-klasie? Nie wiem, jak w innych klubach, ale u nas jest to niestawienie się na zbiórkę przedmeczową po uprzednim wpisaniu +. Możesz wyczołgać się z kanałów na Garbarach, uświniony wejść do szatni i wszystko będzie ok. Ale jak piszesz, że będziesz, a ciebie nie ma, to wkurw jest gwarantowany. Jak w popularnej ukraińskiej piosence „przyszedłem, a ciebie nie ma”: https://www.youtube.com/watch?v=p1x7M6gLNXs. No, nie ma zmiłuj, po prostu. Przyczyny,  dla których trzech chłopaków wbrew zapowiedziom nie zjawiło się na zbiórce, sprawiły, że powstałą w ten sposób aferę nazwaliśmy „kajakową”. Chłopacy z klasą przeprosili za nią, więc nie fair byłoby obszerne o niej teraz pisanie. Niech szczegółów dociekają dziennikarze z Peryferii Futbolu albo z kartofliska.pl  (już widzę te krzyczące nagłówki: „Popularny Smoła znów widziany z wiosłem!). My o temacie zapominamy, odnotowując jedynie, że oto stajemy się klubem kompletnym, posiadającym swoją aferę. Klubu Kokosa jednak nigdy u nas nie będzie.

O meczu pucharowym z KS 1920 Mosina trudno pisać. Bo po prostu cholernie szkoda straconej szansy. Na co dzień gramy bowiem z klubami, które dopiero zaczynają pisać swoją historię lub z efemerydami, które nie wiadomo, czy przetrwają do następnego sezonu. 99-letni KS Mosina to zespół z zupełnie innej półki. Dla niego granie w A-klasie to oznaka kryzysu, a nie sukcesu. Jego naturalne środowisko to poziom pewnie IV lub V ligi i walka z takimi lokalnymi potentatami jak Kotwica Kórnik, Unia Swarzędz, Obra Kościan czy Tarnovia Tarnowo Podgórne. Kilkanaście lat temu 1920 Mosina odprawiała z kwitkiem rezerwy Lecha i dogorywającą Olimpię Poznań. Swoje stulecie obchodzić będzie zapewne skromnie, bo powodów do dumny obecnie nie ma zbyt wielu, ale w takim klubie potencjał zawsze drzemie.

Cóż, my mieliśmy rzadką okazję do tego, żeby powalczyć jak równy z równym z klubem od lat tworzącym historię wielkopolskiego futbolu. KS Mosina przyjechał na Cytadelę w juniorskim składzie i przy naszej pełnej mobilizacji być może wykorzystalibyśmy brak doświadczenia młodych przeciwnków. Nas jednak było tylko jedenastu. Póki starczało, sił graliśmy całkiem niezłe zawody. Wyszliśmy na prowadzenie po wspaniałym uderzeniu Qlego (Qli mówił coś o strzale życia, czemu jednak zaprzeczył trener, przypominając naszemu kapitanowi, że to nie pierwszy jego gol o tak dużej urodzie). Mosina w 30 minucie dokonała pierwszych zmian, co także można potraktować jako dowód na to, że rywal nie dostał tego meczu w prezencie. W pierwszej połowie mieliśmy jeszcze trochę składnych akcji, ale wpadało do siatki już tylko gościom. Druga połowa to klasyczne opadanie z sił i próby łatania powstających wskutek tego dziur. To także 45 minut prezentacji bramkarskich skillsów Woytka. Ostatecznie skończyło się na 1:4. Statystyki pomeczowe zapewne wykazałaby nasze spore zaangażowanie, ale tych akurat nie miał kto robić.

 

 

10.08.2019, godz. 17.00 – Cytadela, Puchar Polski

 

Odlew – KS 1920 Mosina 1:4 (1:2)

 

1:0 – Qli – 4. minuta

1:1 – Jakub Ratajczak 17. minuta

1:2 – Kornel Uniejewski 40. minuta

1:3 Kornel Uniejewski 78. minuta

1:4 Tomasz Zawada 84. minuta

 

Odlew: Woytek – Kicaj, Rychu, Zielony, Łukasz K. – Paweł R., Adrian Wa, Qli, Marcin, Saviola – Adi

 

Gotowi na spływ: Smoła, Szymon, Łukasz W.

 

Support: Prezes, Seba

10 myśli nt. „Jesteśmy klubem kompletnym, czyli mamy swoją aferę (relacja Rycha z meczu z Mosiną)”

  1. Czy Klub Kokosa analogicznie oznaczalby przymus gry w pierwszym zespole bez skladek na rzecz klubu? A za wioslo chwycimy jeszcze nie raz, ale już nigdy przed Pucharami.

  2. Dobra, czas bym i ja coś napisał bo byłem tej „rozdmuchanej” afery jedynym, odlewowym świadkiem.

    Przede wszystkim, Adam (który obchodził swoje urodziny) wyznaczył date spływu dużo wcześniej niż dowiedział się o terminie PP – mam nadzieję, że o tym wszyscy pamiętają. Gdy termin byl juz znany, postanowił jednak przesunąć spływ o parę godzin wcześniej, by biorąc pod uwagę szacowany przez wypożyczalnie czas spływu, zdążyć na mecz (i to ze sporym zapasem czasowym). Nie mógł terminu spływu ot tak przesunąć, bo tak też się nie robi, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że przyjechali do niego znajomi z Gorzowa (których i tak zdecydował się pozostawić samych sobie na czas meczu).

    Zdarzyło się jednak coś nieprzewidzianego bo poziom wody (wbrew zapewnieniem wypożyczalni) był taki niski, że przez długie odcinki musieliśmy iść, ciągnąć za sobą kajaki, w dodatku w poprzek leżały dziesiątki konarów drzew – nic przyjemnego. To naprawdę nie byl relaks (z większych strat – mój ulubiony klapek utknął w mule rzecznym). Z tego powodu, czas spływu wydluzyl się o jakieś dobre dwie godziny.

    Pomimo tych „lekkich niedogodności” zapierdalalismy jak pojebani na tych gownianych kajakach (w tym wiele osób, którzy nawet nie wiedzą co to jest ten cały Odlew oraz moją skromna osoba, która wszelkich niedogodności nie znosi jak jasny chuj). To nie było tak, że płynelismy sobie najspokojniej, popijając browarek za browarkiem.

    Dotarliśmy do mety ok 17:30, i z miejsca wsiedliśmy do samochodów. Zapierdalalismy zdecydowanie za bardzo i mówię to ja, osoba która powiedzmy, że lubi jeździć. A kierowałem m.in ja. Nie było tam po drodze zbyt wiele odpowiedzialności z mojej strony, ale widziałem ich poczucie winy więc nie pozostawało mi nic innego jak jeszcze bardziej przyspieszyć. Dotarliśmy na cytadelę chyba na 60 minutę(?), resztę już znacie.

    Ale co do tej winy… wiem, że chłopaki bardzo przepraszali. Chwała im za to, ale ja na ich miejscu na pewno bym tego nie zrobił. Nie mialbym za co przepraszać. To zwyczajnie nie była ich wina, że tak się stało, a gdy już wiedzieli, że coś się zjebało – robili wszystko co w ich mocy by dotrzeć chociaż na drugą połowę (i ja też robiłem).

    I nawet dodam od siebie, że byłem mocno wkurzony, gdy dowiedziałem się, że nie zagrali ani minuty. Zwłaszcza, ze jak czytamy – zabraklo sił w końcówce. Ale ok, rozumiem ooczywiście też jak to wyglądało z drugiej strony.

    Przepraszam, za trochę przydlugi post, ale jako ich kolega i jednocześnie świadek tej gównianej sytuacji, czułem się zobowiązany przekazać jak to wyglądało z drugiej strony, zwłaszcza że wszelkie tłumaczenia z ich ust brzmią niewiarygodnie czy śmiesznie. A jeszcze raz powtarzam, nikomu do śmiechu nie było.

    I jeszcze dodam, że te wypociny powyżej to mój subiektywny odbiór tej sytuacji, w zadnym razie oficjalne oświadczenie trójki tzw. delikwentów 🙂

    A ze stratą klapka nie pogodzilem się do dziś…

  3. @Patryk – Już z Łukaszem pisałem i wyszło nam w rozmowie, że trzeba było po prostu wpisać wcześniej „?” albo „-” z prosbą o ujęcie w protokole (plus info, że jeszcze potwierdzą bo spływ konczy się o godzinie takiej a takiej).
    Zabrakło też informacji do Trenera (i ekipy przy Cytadeli). Kumam brak zasięgu, ale można to było bardziej uwzględnić.

    W ogóle to trzeba było zatem zrobić jak ja dwa lata temu przed turbo-słabym terminem meczu w Otuszu (bylo to dzień po weselu brata, gdzie świadkowałem; w meczu zagrałem i nawet kastę udało się strzelić 🙂 ) http://www.odlew.poznan.pl/?p=6603

    Dałem po prostu minusa z prośbą o wpisanie w protokół, bo widzę cień szansy, że się uda jednak dotrzeć.

    W każdym razie ostatni weekend zatem nauczył nas, że połączenie udziału w meczu ze spływem wyschniętą rzeką, no po prostu może się nie udać 🙂 No i nauczył nas, że jak coś się wysypie, to najistotniejsza jest sprawna komunikacja z Trenerem i drużyną.

  4. Wiele rzeczy można było pewnie zrobić lepiej, ale łatwiej się ocenia na spokojnie po fakcie. Ja jednak wciąż swojego zdania nie zmienię.

  5. Trochę nie kumam po co ten post, bo wszystko zostało przekazane w szatni i to z co było problemem zostało od razu wyjaśnione.

  6. Tej, qli, nie blubraj, bo fajny post. Dobra relacja Rycha i dobry post Patryka, wyjaśniający sytuację od jego/chłopaków strony. Siła wyższa, czasem się zdarza, niestety, coś takiego.

  7. Ja też raz byłem na kajakach. Rozumiem sytuacje, bo za chuia nie pamietam gdzie pływaliśmy.

  8. Przypomniało mi się właśnie, ze po golu zdążyliśmy jeszcze zrobić kołyskę dla syna Łukasza.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Question   Razz  Sad   Evil  Exclaim  Smile  Redface  Biggrin  Surprised  Eek   Confused   Cool  LOL   Mad   Twisted  Rolleyes   Wink  Idea  Arrow  Neutral  Cry   Mr. Green