Przygotowania do rundy zaczęliśmy od sparingu z Niebieskimi Poznań. Jest to ekipa specjalizująca się w grze w rozgrywkach Play Arena oraz grach orlikowych, składająca się przy tym ze sporej ilości graczy kopiących równocześnie w poznańskich niższych ligach (zwłaszcza w A-klasowym Poznań FC). Przegraliśmy 0:6 (0:0). Wynik z drugiej połowy oddaje m.in. liczebność ławki rezerwowych. Podczas gdy oni rotowali siedmioma ludźmi, nam – z różnych przyczyn – na koniec w odwodzie został jeden zawodnik…
Plusy są takie, że obecni w tę niedzielę mają już zaprawę i z buta zaczęli przygotowania. Nieobecny są pod tym względem do tyłu.
Sam mecz był typową grą kontrolną. Wyszliśmy z czystymi głowami i staraliśmy się uważnie rozgrywać.
Choć wynik na to nie wskazuje, to rywal bardziej siedział na nas w pierwszej odsłonie, ale wtedy bramki nie zdobył (dwa razy ratował nas Smoła, raz słupek, a raz Rogacz). W drugiej połowie zagraliśmy więcej piłką i też odważniej. Podania wymienialiśmy jednak dość jednostajnie (tzn. dużą liczbą podań po ziemi, bez zmiany tempa, raczej bez przenoszenia ciężaru gry). Rywal to przeczytał, wyczekał i wypunktował. Z kolejnymi traconymi bramkami rosła nasza frywolność w asekuracji i szyki obronne mocno się poluzowały.
Bramki dla gości padały bardzo podobnie: przejęcie piłki – wyczekanie – wypuszczenie sprintera na wolne pole pod linię – strzał z pola karnego.
Wynik jest z tych wysokich, bo rywale w drugiej odsłonie mieli piorunującą skuteczność (wykorzystali bodajże wszystkie swoje szanse; wszystkie po szybkich atakach). Nam parę groźnych akcji nie weszło, bo była i poprzeczka Michała, i ze dwie okazje Samiego. Skończyło się srogo, bo 0:6.
Nie o wynik jednak tu głównie chodziło, bo w gazie to mamy być za prawie dwa miesiące, a nie na początku lutego.
Za tydzień sparujemy z Poznań FC.
Niedziela, 10 lutego 2019 roku, godz. 10:00, boisko przy Cytadeli
HKS Odlew Poznań – Niebiescy Poznań 0:6 (0:0)
Wyjściowy skład Odlewu:
Smoła – Saviola, Woytek, Rogacz, ŁukaszK – AdrianW, MichałK, Szymon, Sami, Mati – Bizon
Początkowo na ławce:
Rychu, AdrianWa, Cezary
(U rywali zagrał Marcin, który ostatnimi czasy wkręcił się do ekipy NIebieskich).
Wsparcie:
Krzysiek, Grupski z synem, Szafir z synem, rodzina Larsa
Moje główne przemyślenie po sparingu jest takie. Wyprowadzanie piłki do 40 metra wychodziło dobrze. To trochę paradoks biorąc pod uwagę wynik, ale to akurat był element, który testowaliśmy i który „zatrybił”.
Natomiast już wymienimy te pięć/sześć podań po ziemi, to zauważmy, ze takie klepanie na dłuższą metę jest… męczącę. Rywal jak się dobrze ustawi to raczej nie dopuści nas pod swoją bramkę.
U nas do tego bardzo często przy takim ósmym/dziewiątym podaniu pojawia się błąd. Przy takim graniu im późniejszy etap meczu tym błędy pojawiają się wcześniej (w drugiej połowie już przy czwartym/piątym podaniu).
Dlatego Panowie – co jakiś czas musi pójść dłuższa piłka! Przy czym to musi być piłka mocna, która przeszyje linię obrony. Na sprint za taką piłką musi być gotowy skrzydłowy z przeciwległej strony i pozostali gracze ofensywni. Dobre wstrzelenie w wolną strefę (boczną) rywala jest w cenie. To znaczy nie należy tego nadużywać, bo nie chcemy „grać lagą”. Ale należy to próbować raz na jakiś czas. Dzisiaj tego zaś nie próbowaliśmy i rywal w drugiej połowie nas najpierw przeczytał, a potem wyczekał.